sobota, 13 września 2014

W słowach zawiera się życie...

...czyli o ekranizacji ''Złodziejki książek'' słów kilka.

Witam :)
Wiem, wiem...zaniedbałam ostatnio zarówno swojego bloga, wasze oraz was. Przepraszam, ale jak wiecie rok szkolny się zaczął i naprawdę czasu brak :/ Uprzedzam też, ze notki jak i w poprzednim roku szkolnym będą się pojawiać rzadziej.



A teraz wracając do tematu...wczoraj ze względu na wolny piątek postanowiłam oglądnąć jakiś film. Początkowo miał być to ''Gwiazd naszych wina'' ale film nie wyszedł jeszcze na DVD więc ciężko znaleźć coś innego niż nagranie z kina. Wybór padł więc właśnie na ''Złodziejkę książek''.


Dla przypomnienia, opis filmu:

Łącząca realizm z magią opowieść o dorastaniu dziewięcioletniej dziewczynki, która wysłana zostaje do rodziny zastępczej w Niemczech w czasach II wojny światowej. Dzięki swej jedynej pasji, książkom wykradanym skąd się da, odkrywa niesamowity świat, który pozwala przetrwać jej samej i jej bliskim.


Już od pierwszych minut filmu mi się spodobało. Muzyka, pomysł ukazania chmur. Ta sceneria 
zrobiła na mnie wrażenie jakbym była w niebie ''biel, niebo, chmury...). No i oczywiście narrator. My już wiemy, że jest nim Śmierć i bardzo cieszę sie, że twórcy filmu z niego nie zrezygnowali. Choć mam mieszane uczucia. Mianowicie nie jestem pewna czy ktoś kto ksiazki nie czytał będzie wiedział, ze to akurat Śmierć. Czytałam już kilka komentarzy pod filmem, gdzie ludzie przyznawali, ze w drugiej połowie filmu odgadli kim jest narrator...albo po zapoznaniu się z listą bohaterów i aktorów.

A skoro już mowa o aktorach....

Rudy <3

Ich dobór spełnił moje oczekiwania. Choć kiedy pierwszy raz  na ekranie pojawił się Hansa Hubermanna czy Maxa to nie pasowali mi. Jednak później jakoś o tym zapomniałam.
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do ich gry, ale jak już nieraz pisałam, specjalista w temacie filmu nie jestem, więc może jakieś wprawne oko znajdzie uchybienia. Ja ich  ie znalazłam i to mi wystarczy :)

Było miło, a teraz wady...
które niestety tu są. A wiec po pierwsze:
czy oni tu mówią po angielsku? Niemcy i angielski....dobra wiem. Tak się już zdarzało, że miejsce akcji jedno, a język drugie i może jeszcze bym na to przymknęła oko ale ta mieszanina niemiecko-angielska? Rozumiem jeszcze mówienie ''Frau''. niech już im tyle zostanie w tych Niemczech skoro niemiecki dowalili...,ale dodawanie ''Ja'' czy ''Nein'' a zaraz potem zdania po angielsku? Bo jak na przykład brzmi: ''Ja, look''. Bryyyyyyyyyyyy!
Ale to nie koniec wariacji językowej. Nie dość, ze w Niemczech zdanie zaczynają w jednym języku a kończą w drugim, to ta choroba udzieliła się polskiemu lektorowi. Nigdy nie lubiłam z nim filmów i jak mam inny wybór to oglądam z napisami. Niestety tu nie miałam....
Otóż proszę państwa lektor postanowił niektóre wyrazy tłumaczyć, a inne zostawiać(zostawiał te niemieckie), przez co powstawały zdania
''Nein, popatrz''
Specjalnie dałam ''nein'' bo w polskim ''ja'' jest normalnym wyrazem i tak oczu nie razi.

Ale to nie koniec. Nagle okazuje się, ze wszystkie książki w Niemczech w tym okresie miały niemieckie tytuły, ale zawartość była już....no oczywiście, ze po angielsku. A słowa poznawane przez Liesel również były angielskie. Co więcej było ich więcej niż tych niemieckich. 

W filmie pojawiło się również kilka niezgodności, kilka rzeczy pozmieniali, nie dodali(a w niektórych naprawdę szkoda) czy też pomieszali. Najbardziej żałuje, że całkowicie zmienili historie z żoną burmistrz, przez co straciła swój wydźwięk. 

Koniec pastwienia się nad tym filmem.
Ostatnie 20, 15(?) minut było...no cóż...ktoś kto czytał książkę wie o co chodzi. Cieszę się, ze reżyser tego nie zepsuł. Dodałabym pewnie zdjęcie...ale nie będę robić spojlerów.
Powiem tylko, że dotyczy Rudego i Liesel-kto czytał albo ogląda może wie o co chodzi...
Dodam wiec inne, też z końca

Podoba mi się...jest w nim coś uroczego i klimatycznego :)

Podsumowując:

Film jest wspaniały! Tak samo jak książka ma ten niesamowity klimat...to COŚ w sobie. Mimo kilku uchybień jest to zdecydowanie najcudowniejsza ekranizacja, jak i po prostu film. Polecam ją serdecznie! Koniecznie trzeba oglądnąć :)

A wy widzieliście już ten film?


Dobra, lecę się uczyć i mogę przeczytać kawałek ''Wiernej'', którą musiałam przerwać na rzecz ponownego przeczytania ''Świętoszka''. 
Na wasze blogi postaram się wejść  dziś lub jutro :)
Jeśli wyrazy na siebie nachodzą lub je ucina, bo są za gęsto...przepraszam ale to wina blogspota, nie moja.

Pozdrawiam,
DoXxil


7 komentarzy:

  1. Najpierw zamierzam przeczytać książkę, a potem koniecznie wezmę się za ekranizację, tym bardziej, że tak bardzo ją zachwalasz. Mam nadzieję, że mnie również przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw sięgnę po wersję papierową tej historii, potem - ewentualnie - po film.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też raczej najpierw przeczytam książkę. Film następny... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachecam każdą z was do zobaczenia tego filmu-warto!

      Usuń
  4. Też czytasz Świętoszka? Ja niedawno skończyłam. Jesteś w II LO? :)
    Też czytam Wierną, a właściwie nie mogę się przemóc i zacząć, bo nie wciagaod pierwszej strony...
    A filmu nie obejrzałam jeszcze, ale mam zamiar za jakiś czas. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyliśmy go omówić w tamtym roku, więc zajęliśmy się tym zaraz na początku tego. A ja w ramach przypomnienia czytałam go po raz drugi.
      Tak, II LO...niestety :/
      A więc musisz obejrzeć-koniecznie!

      Usuń